Żeglarskich Zaduszkach.
My, seniorzy otrzymaliśmy po raz kolejny zaproszenie od Klubu Żeglarzy "Biały Żagiel" przy Gminie 1 ZNPwK do wzięciu udziału w ich obrzędach na temat: wspomnienie członków Klubu, którzy odeszli na Wieczną Wachtę.. Przez to nasze regularne spotkanie mogło się odbyć tylko w małej sali.Żeglarze mają swoje rozmaite zwyczaje, które często są mało znane i rozumiane przez lądowe szczury. Jak nie stąpają po kołyszącym się pokładzie to chociaż piją za tych co na morzu. A to gwizdać nie wolno, a to szklanki wybili.... to w czym ten gin albo rum piją?!!! Tym razem chodziło o toast za tych członków klubu, których Neptun powołał na Wieczną Wachtę przy niebieskich rejach, czy jak śpiewają w szantach do Fiddelers Green.
Sam koncept Fiddelers Green jest datowany na lata trzydzieste dziewiętnastego stulecia. Autorem oryginalnej wersji tej pieśni żeglarskiej datowanej gdzieś na początek 20-stego wieku jest John Conolly, który jest filarem Irlandzkiego Folku. W Polsce z pięknego wykonania tej szanty słynie zespól Cztery Refy.
Właśnie szanty i scena jaka od kilku dni wzniesiona była dla żeglarskiej kapeli Klubu Biały Żagiel zachęcała dodatkowo do obejrzenia zaduszkowej poetycko-muzycznej imprezy. Tak jak każde spotkanie Klubu Żeglarzy, tak i to rozpoczęło się wybiciem tzw. szklanki.
Dla tych co jeszcze nie wiedzą co to takiego, a żyją już w czasach wszechobecnych czasomierzy przypomnę, że dzwon okrętowy, którym to wybija się szklanki zastępował zegar. Istniała potrzeba odmierzania czasu 4 godzinnych wacht. Szklankę bije się co godzinę i jest to podwójne uderzenie w dzwon. Uderzenie pojedyncze natomiast to połówka. Wachta trwa cztery godziny, zaczynając od południa, czyli godziny 12.00. Wybijanie szklanek wygląda więc tak:
-pół godziny - połówka
-godzina - szklanka
-półtora godziny - szklanka i połówka
-dwie godziny - dwie szklanki
... i tak dalej do czterech godzin, czyli końca wachty. Wachtę pomiędzy godziną 20.00 a 24.00 zwie się "psią", natomiast tą między 24.00 a 04.00 w nocy – "cmentarną".
Szantażyści wyśpiewali nam cudnie wszystkie poważniejsze szanty i dodatkowo cokolwiek pasowało do poważnej w końcu okazji. Po tym zaczęła się część zasadnicza i oficjalna. Zaduszkowe wypominki polegają na odczytaniu listy zmarłych członków Klubu. Od 3 lat plakietki z ich imionami są na Kole Sterowniczym, jaki ufundowali harcerze wodniacy. Po każdym nazwisku następowały sygnał bosmańskim gwizdkiem i werble. Niestety nie rozróżniam gadania gwizdka, czy świstów trapowych, ale zdecydowanie były różne dla wyższych szarży.
Następnie wspominano niektórych z tych co odeszli, a zostały po nich ciągle żywe morskie opowieści.
Po przerwie na składkowy posiłek i tradycyjny chleb ze smalcem i ogórkiem kiszonym imprezę umilił nam swoim występem Arek Wlizło. Na koniec pałeczkę przejęła ponownie Kapela Żeglarska.
No comments:
Post a Comment